Wybierz Strona

Yupitergrad 2: The Lost Station [Meta Quest 2/Pro] – Recenzja | Kadukowo

Yupitergrad 2: The Lost Station [Meta Quest 2/Pro] – Recenzja | Kadukowo

Klucz do gry dostarczył producent, opinia wyrażona w materiale należy do autora a redakcja VR Polska nie uzyskała żadnych korzyści majątkowych za wykonanie materiału.

Alergia na growe pyłki

Mam autentyczną słabość do twórczości studia Gamedust. Późno wsiadłem do VRowego pociągu ale zdążyłem poznać Best Forklift Operatora w tej wersji i oczywiście pierwszego Yupitegrada. Dlatego z dużym entuzjazmem podeszłem do spróbowania części drugiej. Gra której pierwszy zwiastun zobaczyliśmy w kwietniu zeszłego roku miała premierę najpierw na platformie PICO pod koniec maja, niedawno bo 13 lipca ukazała się w sklepie Mety. Czekamy jeszcze na wersję Steamową. Co się stało z moim entuzjazmem w starciu z grą? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.

Co cię nie zabije to cię wzmocni

W grze ponownie wcielamy się dzielnego Kosmonautę który wybudzony przez znaną skądinąd AI-shę może w końcu opuścić rakietę i wylądować, tak jak zapowiedziano pod koniec części pierwszej na kolejnej stacji kosmicznej – Saturnogorsku, więc jak można się domyślić planetę dalej. Całość zaserwowana nam w ciekawej, stylizowanej na wycinankę animacji. Uzbrojeni w kultowe już, choć tutaj trochę zmodyfikowane Kosmosticsy, od razu wyposażone w nozzle, ruszamy w głąb bazy celem naprawy naszego statku i wyruszenia w dalszą drogę.

You are no longer our comrade, comrade

Podobnie jak w pierwszej części, towarzyszyć nam będzie AI-sha – nasza wirtualna asystentka, tym razem będąc cały czas z nami, zaprogramowana jako część naszego skafandra. I nie wiem czy mogę być zadowolony z tej zmiany. Większość jej tekstów jest czerstwa i tak sucha że co chwilę musiałem sobie wody dolewać podczas gry. Generała Varnikowa, który już nas nie lubi zastąpił enigmatyczny Richard, również osobowość wirtualna. Nasz protagonista pozostaje milczący.
Fabuła kręci się tylko i wyłącznie wokół wydostania się z bazy, gdzieś tam w tle zadając pytanie: gdzie są wszyscy? No i tak wędrujemy po niej, właściwie zastanawiając się czy tu cokolwiek funkcjonuje?

Przepraszam, gdzie znajdę toalety?

A jest ona ogromna, pełna baardzo długich korytarzy najeżonych przeróżnymi przeszkodami, podzielonych na sekcje. Na początku każdej z nich regeneruje się nasz pasek zdrowia – tu nazwany tarczą. Ale jest też dużo takich które się po prostu przechodzi lub przelatuje bez większej interakcji. Sztucznie wydłuża to grę. Niektóre też przemierzamy kilkukrotnie w trakcie rozgrywki z różnych stron, bo np. gibaliśmy się do jednej sekcji aby otrzymać nową broń, która to umożliwiła nam otwarcie poprzednio zamkniętych drzwi. Taki wtręt metroidvaniowy, mi się osobiście nie podobał i wynudzałem się wracając z jednego końca stacji na drugi.

Żeby się nie zgubić otrzymaliśmy mapę, trójwymiarową w dodatku. Bez niej byłoby naprawdę ciężko, a i nawet wtedy dwa razy udało mi się zgubić, potęgując frustrację. 

Autostopem przez Saturnogorsk

Stacja kosmiczna Saturnogorsk jak zostało powiedziane jest ogromna. Podzielona jest na większe sekcje, takie jak Kwatery załogi, Radar czy Egzotycznych roślin. Wszystkie robią wrażenie, poza rozmachem także wschodniosłowiańskim klimatem. Tu mamy pranie rozwieszone na lince, tam serwetka na telewizorze, niektóre ściany są nieźle połatane. Wszystko, jak w części poprzedniej w komiksowym stylu, ale tutaj zdecydowanie bardziej dopracowane.
No i są areny gdzie walczymy. Coś co było bardzo eksponowane na zwiastunach, jest tutaj tylko dodatkiem. Ot raz na jakiś czas trafiamy do pomieszczenia gdzie wyskakuje na nas kilka fal dronów. Jest to świetne, ale zdecydowanie zbyt rzadkie, żeby zrobić efekt wow. Brakło mi np. jakiś bossów, którzy by mnie bardziej wysilili.
Przyjemnym dodatkiem są za to zagadki logiczne. Naprawiając poszczególne sekcje będziemy się bawić w hydraulika, omijać lasery, podnosić kontenery czy strzelać w odpowiednie obrazki. Wszystko w dużej skali.

Pozwól, że zaśpiewam ci pieśń mojego ludu

Tym co wyróżnia serię są oczywiście przepychaczki przytwierdzone do rąk kosmonauty. I to ich dźwięk będziemy słyszeć najczęściej. Ich i nozzli czyli dysze które ułatwiają nam poruszanie się w przestrzeni. Nowością są za to pozostałe dodatki, czyli pistolety, małe przepychaczki które służą do przyciągania różnych rzeczy i minigun. Bronie poza walką przydają się do otwierania różnokolorowych typów drzwi.
Poza dźwiękami broni i dodatków usłyszymy oczywiście muzykę. I tutaj po raz kolejny pan Piotr Surmacz stanął na wysokości zadania. Każda sekcja ma inny motyw i każdy z nich mi pasował. Szkoda tylko że w sekcjach pomiędzy było tego tak mało. Od strony dźwiękowej Yupitergrad 2 ma u mnie ogromny plus.

Bigger, better, ale czy more badass?

Muszę powiedzieć, że po spędzeniu 5 godzin w Saturnogorsku, mam mieszane uczucia. Przez pierwszą godzinę się wynudziłem, bo nie było praktycznie nic nowego. Potem było już lepiej, bo pojawiła się walka i ciekawsze zagadki czy trudniejsze przeszkody. Po czym przyszły metroidvaniowe motywy czyli wracanie tymi samymi korytarzami przez całą stację. Tak jak pierwszą część przeszedłem praktycznie na raz, tutaj się zmęczyłem. Może gdybym nie grał w pierwszą część, odbiór byłby inny. Yupitergrad 2: The Lost Station nie jest złą grą, jest dobrze. Wyrzuciłbym jednak sporo pustych przebiegów (korytarzy), brakło mi większego dynamizmu (więcej walk) i skróciłbym to cofanie się przez sekcje. Czy warto spróbować? Moim zdaniem tak, ale wyrzucając z pamięci część pierwszą. Mam też nadzieję, że przelew od PICO był wystarczająco duży by wystarczyło na jakieś dodatkowe tryby 🙂 Poznańskie Gamedust dostarczyło nam ewolucje, większą i lepszą, ale bez fajerwerków.

Yupitergrad 2: The Lost Station w sklepie Oculus ze zniżką 25%: KUP GRĘ

Materiał na naszym kanale YouTube:

O autorze

Mateusz Kadukowski

Growy patriota i miłośnik VR, bawię się na YT.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.