SPACE RIFT – Episode 1 – recenzja psvr
Platformy: PSVR, Valve Index, HTC Vive, Oculus Rift.
SPACE RIFT to pierwsza część kosmicznego symulatora stworzonego z myślą o rzeczywistości wirtualnej. Jako kosmiczny górnik wydobywamy surowce walcząc z wszechwładzą korporacji.
Bohater z przymusu
Po dewastującym deszczu meteorytów Ziemia zamieniła się w pustynne pustkowie.
Ludzkość została zmuszona do szukania schronienia na Marsie, gdzie życie toczy się pod rygorystycznym przywództwem wielkich korporacji WEYSS oraz PANDORA.
Jako kosmiczny górnik pracujemy dla jednej z korporacji, jednak w czasie jednej z misji zwiadowczych coś idzie nie tak i musimy dołączyć do kosmicznych rebeliantów.
Po tej wymuszonej zmianie stron w zasadzie zajmujemy się tym samym wydobywamy dalej surowce z asteroidów każdego dnia walcząc o przetrwanie w mroźnej pustce kosmosu. Pewną „drobną” różnicę robi armia dronów polująca na nasz statek.
Sama historia choć wydaje się sztampowa ma jednak kilka ciekawych zwrotów akcji i różnorodnych zadań. Poszukamy surowców w zniszczonym księżycu, roztopimy lód na odłamkach, czy będziemy unikać impulsów EMP. Dodatkowo historia jest przedstawiona nie tylko w formie tekstu, ale również dialogów czym osiągnięto dużo lepszy efekt niż chociażby w End Space.
Zarobić i przetrwać
W każdej misji zajmujemy się zdobywaniem surowców. Odbywa się to za pomocą minigry, wystrzelony w stronę asteroidy dron najpierw ją okrąża skanując zawartość, potem na nasz sygnał zagłębia się we wnętrzu, gdzie za pomocą ładunku wybuchowego umożliwia zebranie surowców. Im bliżej „bogatego” fragmentu wnętrza nastąpi wybuch tym więcej ich zbierzemy. Choć górnictwo to praca monotonna warto się jednak postarać, bo zarobimy w ten sposób na ulepszenia naszego okrętu. Większa ładownia, lepsze osłony, sprawniejsze manewrowanie wszystko się może przydać.
W pewnym momencie każdej z misji namierza nas korporacja i kończą się żarty, armia dronów przybywa by zabezpieczyć teren. Walkę o przetrwanie ułatwiają nam lasery i samonaprowadzające rakiety najważniejsze jest jednak jedno – pozostanie w ruchu. W przestrzeni stacjonarny cel to martwy cel. Same walki są dobrze wykonane, jednak mają trochę za mało farejwerków. Lasery czy pociski w Eve Valkyrie Warzone robią dużo lepsze wrażenie.
Immersja i sterowanie
Zdecydowanie najlepsze wrażenie robi kokpit naszego pojazdu – wszystkie panele przejrzyście prezentują potrzebne nam informacje a przyciski są intuicyjnie rozmieszczone. Ciekawostką jest chociażby panel umieszczony nad głową pilota, świetnie wykorzystujący możliwości wirtualnej rzeczywistości. Samo sterowanie odbywa się za pomocą pada przy celowaniu sprzężonym z wzrokiem pilota. Dodatkowo pewne elementy interfejsu aktywujemy przez popatrzenie na ekran i potwierdzenie wyboru X. Ogólnie sposób korzystania z kasku PSVR w kokpicie zrealizowano bardzo dobrze.
Oprawa
Niestety oprócz wnętrza kokpitu naszego okrętu reszta oprawy prezentuje co najwyżej przeciętny poziom. Niektóre widoki jak zwiedzanie wnętrza zniszczonego księżyca robią wrażenie, ale nie da się nie dojrzeć pewnej budżetowości grafiki. Wnętrze stacji kosmicznej, animacje w czasie walki czy postacie NPC też nie porywają. Lepiej jest w kwestii dźwięku zwłaszcza ścieżka dźwiękowa jest zrealizowana porządnie.
Czekając na kontynuacje
SPACE RIFT ma dopisek Episode 1 co zapowiada kolejne części. Tytuł ma narracyjny potencjał więc chętnie się z nimi zapoznam. Jeśli szukasz symulatora kosmicznego dla pojedynczego gracza, gdzie fabuła nie jest na marginesie to Space Rift może być świetnym wyborem. Pod względem prowadzenia historii tytuł bije zarówno End Space jak i Eve Valkirie.
Patrząc jednak na całokształt to aktualna 3-4 godzinna zawartość ze średnią grafiką i ubogą wizualnie walką nie jest warta pełnej ceny – 84 zł – warto poczekać na jakieś przeceny.