Firewall Zero Hour – Recenzja
Najnowszy tytuł Sony gra Firewall Zero Hour została okrzyknięta nadzieją gier VR oraz zbiera bardzo wysokie noty na Metacritic (średnia ocen 90%). Czy słusznie? Nasze pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne. Dziś zapraszamy do pełnej recenzji.
Rozgrywka
Firewall Zero Hour to taktyczny FPS, w którym gracze podzieleni na dwie 4 osobowe drużyny muszą korzystać z pracy zespołowej i arsenału sprzętu, aby zdobyć lub ochronić laptop z cennymi informacjami.
Sprawdzone pomysły
Firewall Zero Hour czerpie od najlepszych opierając rozgrywkę na schemacie wielokrotnie sprawdzonym już Counter-Strike oraz Rainbox Six Siege. Podobnie jak w CS próg wejścia nie jest wysoki zaś opanowanie zasad rozgrywki trwa 5 minut. Podobnie jak ma to miejsce Rainbox Six Siege cała akcja, cała esencja gry koncentruje się na dynamicznej taktycznej walce w zamkniętych przestrzeniach. To właśnie skoncentrowanie praktycznie całej wymiany ognia na niewielkim obszarze połączone z brakiem odradzania się – wymusza inną taktykę oraz dostarcza mnóstwo emocji. Jeśli zostaniemy ranni to członkowie drużyny mają ograniczony czas by podnieść rannego, porażka oznacza, że musi pauzować on do końca potyczki. Na szczęście każda runda kończy się błyskawicznie, więc porażki nie są tak bolesne. Dodatkowo w Firewall Zero Hour również po śmierci naszego awatara dalej możemy przysłużyć się reszcie drużyny dzięki możliwości obserwacji pola bitwy i podpowiadania kompanom. Taktyka i komunikacja Ogromnym plusem gry jest dziewięć map – klimatycznych, pełnych różnych zakamarków i szczegółów. Za każdym razem gra losowo generuje punkty wejścia obu zespołów oraz rozmieszczenie celów. Powoduje to, że znajomość map jest ważna dla zwycięstwa. Na szczęście mamy do dyspozycji tryb solo z botami. Dzięki temu gracz może opanować sterowanie i sprawdzić sprzęt, którym później przyjdzie mu dysponować w trybie wieloosobowym. Wydawać by się mogło, że obrońcy znający rozmieszczenie punktów kluczowych mapy mają pewną przewagę nad atakującymi. Parę min pułapek, kilka blokad na drzwi rozmieszczonych w odpowiednim miejscu i mecz wygrany. Praktyka okazuje się jednak mniej różowa – również atakujący mają w zanadrzu parę sztuczek – C4, granaty dymne i odłamkowe. Wszystko to sprawia, że rozgrywki są wyrównane.
Gracze dysponują komunikacją głosową a sprawna współpraca jest kluczem do wygranej. Plan jest ważny zarówno w ataku jak i obronie a sama zasady trzymamy się razem nie zawsze okazuje się wystarczająca. Firewall: Zero Hour stawia w dużym stopniu na realizm. Nie jest to tytuł w stylu Unreal Tournament czy Quake 3, gdzie było miejsce na zgrywanie Rambo. Tytuł Sony stawia na taktyczną walkę, a gra nie wybacza najmniejszego błędu.
Immersja i sterowanie
Na początku pochwalić muszę też oprawę graficzną. Jest ładnie, aczkolwiek mapy wydają mi się celowo dość przyciemnione by ukryć niedoróbki. Trudniej wypowiedzieć mi się w kwestii dźwięku, który jakoś specjalnie się nie wyróżnia choć same bronie i strzały są dobrze oddane. Z uwagi na fakt, że mamy tu do czynienia z grą VR całość robi niesamowite wrażenie, o które trudno w klasycznych grach. Twórcy nie poszli na łatwiznę mamy tu pełną swobodę poruszania się, widok pierwszoosobowy oraz bardzo satysfakcjonujący model strzelania. W Firewall: Zero Hour można sobie poradzić samym dualshockiem. Kontroler śledzony jest zaskakująco dokładnie, można w miarę łatwo i precyzyjnie przycelować i mimo że czasem śledzenie się zgubiło w wirze walki, to przez większość czasu kontroler działał tak jak należy. Jednak to dopiero możliwości gry Aim Controllerem pokazuje jej pełen potencjał. Strzelanie za jego pomocą wprowadza sporo emocji zwiększając poczucie „bycia” w grze. Sterowanie zostało też zrealizowane w bardzo wygodny sposób – wszystkie przyciski są logicznie porozmieszczane zaś śledzeniu nie mam nic do zarzucenia.
Gra idealna?
Twórcy nigdy nie obiecywali nam pełnoprawnego trybu solo, szkoda jednak, że nie wykorzystano potencjału w tym zakresie. Więcej poziomów trudności oraz możliwość wydawania poleceń botom sprawiłoby by gra broniła się nawet jako rozgrywka dla jednego gracza. Kolejna sprawa może już podchodzić to już pod małe czepianie się, ale irytuje mnie konieczność odblokowania dużej ilości broni (12 dostępnych) i gadżetów. Wiem, że system bonusów i przyznawania rank to pewien standard w grach online, ale nigdy nie przepadałem za tym rozwiązaniem. Rozgrywki multiplayerowe mogłyby być znacznie atrakcyjniejsze i bardziej taktyczne, gdyby klasy różniły się bardziej między sobą. Postaci zwanych w Firewall Zero Hour zleceniobiorcami jest 12 (4 do odblokowania). Każda z nich różni się zdolnością specjalną jak cichsze poruszanie, dodatkowy granat czy szybsze leczenie towarzyszy. Z biegiem gry odblokujemy 2 zdolność, jednak nie są to różnice tak wpływające na możliwości jak w Rainbow Six Siege czy Team Fortress.
Ocena
Szybkie mecze wieloosobowe są główną atrakcją Firewall Zero Hour. Na dłuższą metę pojawiają się jednak wątpliwości na jak długo starczą te krótkie potyczki w jedynym trybie, jaki oferuje gra? Pełne chętnych serwery pokazują, że wbrew pozorom nie zniechęca to graczy. Twórcy zresztą obiecali już rozbudowanie gry o nowe tryby w konsultacji ze społecznością. Rozgrywka w Firewall Zero Hour nawet w aktualnej postaci sprawia, że bawiłem się w tej grze wyśmienicie a syndrom jeszcze jednego starcia jest tu bardzo silny. Nawet jeśli stronicie od sieciowego grania z ludźmi, to i tak polecam wypróbować tę produkcję razem ze znajomymi.
Chętnych do gry możecie szukać na polskiej grupie fanów.
Firewall Zero Hour
169Zalety
- 1. intensywne i pełne emocji wymiany ognia na małym obszarze
- 2. bardzo dobrze oddana immersja
- 3. nacisk na współpracę i komunikację, by wygrać starcie;
- PlayStationVR Aim Controller pokazuje swoje możliwości
Wady
- 1. aktualnie tylko 1 tryb rozgrywki
- 2. niewykorzystany potencjał na tryb solo
- 3. małe zróżnicowanie klas postaci
Trackbacks / Pingbacks